fot. elblag.net
Tak jak informowaliśmy już wcześniej, grupa referendalna oparta na Obywatelskim Elblągu nie przekazała do Urzędu Miejskiego w Elblągu w ustawowym czasie zebranych list z podpisami w sprawie organizacji referendum. Głosowania w sprawie likwidacji Straży Miejskiej i przyłączenia Elbląga do Pomorza nie będzie.
Sukces czy porażka? Jak to odebrać? Obywatelski Elbląg chciał przeprowadzić referendum w sprawie przyłączenia Elbląga do Pomorza oraz likwidacji Straży Miejskiej. Ruszyła akcja zbierania podpisów. Działacze grupy referendalnej zapowiadali sukces akcji. Tymczasem w ustawowym terminie listy z zebranymi podpisami nie trafiły do Urzędu Miejskiego w Elblągu. Zgodnie z prawem referendum nie odbędzie się. Co się stało?
Odrzucili „propozycję”
Wyjaśnia to Kazimierz Falkiewicz, pełnomocnik grupy referendalnej.
- Zgodnie z moją wiedzą zebraliśmy przeszło 10.000 podpisów, chociaż w posiadaniu grupy inicjatywnej jest około 8.400. Dlaczego tak się stało pokrótce wyjaśniam. Pod koniec września, po otrzymaniu telefonicznej informacji, spotkałem się z trzema nieznanymi mi wcześniej osobami, które pokazały że posiadają około 1.900 podpisów za przeprowadzeniem referendum. Usłyszałem, że wszystkie zebrane podpisy zostaną przekazane grupie referendalnej podczas organizowanego przez nas festynu w dniu 6 października na Placu Kazimierza Jagiellończyka – mówi Falkiewicz. - W trakcie festynu, około godziny 20.00 zostałem poinformowany, że członkowie grupy, która zbierała i posiada ww. podpisy przekaże je, pod warunkiem, że oficjalnie oświadczę iż zostały zebrane przez ich „partię”. Fakt ten miałem potwierdzić przez złożenie osobiście podpisu na przedłożonym oświadczeniu. Na powyższą „propozycję” oczywiście nie wyraziłem zgody, co uczyniłem z następujących powodów. Zbieraliśmy podpisy jako wolontariusze, bezpartyjni mieszkańcy i nie włączaliśmy w naszą akcję żadnej partii politycznej. Ponadto, nie wiem czy powyższa „propozycja” nie miała być prowokacją mającą na celu zdyskredytować w oczach mieszkańców Elbląga Obywatelski Elbląg bądź wymienioną przez nieznanych mi osobników partię polityczną.
Nie wiedzą, kto zbierał
Falkiewicz wyjaśnia, że nie wiem z kim rozmawiał, oraz kto zbierał i zatrzymał tak znaczną ilość podpisów, podszywając się pod Obywatelski Elbląg, oraz komu zależało na tym, aby do przeprowadzenia referendum nie doszło.
- Przyznaję, że nie przewidziałem takiej sytuacji, ponieważ nie było tej determinacji, którą się cechowaliśmy się podczas zbierania podpisów w 2013 r. - wyjaśnia Falkiewicz. - Przewidując taki obrót sprawy, brakujące podpisy mogliśmy zebrać beż żadnego trudu podczas dwóch festynów, w których brało udział około 23.000 elblążan. Referendum nie będzie, ale nie powoduje to, że podpisy i wysiłek włożony w ich zebranie był bezcelowy i pójdzie na marne. W 60 dni przy minimalnych kosztach przeprowadziliśmy konsultacje w tematach, które zgodnie ze zdaniem prezydenta Jerzego Wilka miały kosztować 250.000 zł i trwać kilka miesięcy. W zorganizowanych przez nas konsultacjach ponad 10.000 mieszkańców osobiście wyraziło swoją opinię, podpisując się na listach poparcia, a przynajmniej czterokrotnie więcej elblążan dowiedziało się, że duża grupa mieszkańców chce doprowadzić do likwidacji Straży miejskiej i przyłączyć Elbląg do województwa pomorskiego.
Podpisy są bezpieczne?
Obywatelski Elbląg zapowiada, że tych tematów nie odpuści. Zostawia je jednak już do rozwiązania przez nowy samorząd miasta. Co jednak z zebranymi podpisami? Wiele osób, które poparły referendum obawia się o swoje dane osobowe, które mogą być wykorzystywane w różny sposób.
- Wszystkich, którzy mają jakiekolwiek obawy, że zebrane podpisy dostaną się w niepowołane ręce pragnę uspokoić, nic takiego się nie stanie. Po odbytych wyborach po 16 listopada, wszystkie zebrane podpisy, które są w posiadaniu Grupy inicjatywnej Obywatelski Elbląg zostaną przekazane na ręce nowo wybranej Rady Miejskiej i Prezydenta – zapewnia Kazimierz Falkiewicz.