fot. Bartłomiej Ryś
Decyzja elbląskiej Platformy Obywatelskiej o poparciu Witolda Wróblewskiego w walce o prezydenturę może mieć bardzo negatywne skutki nie tylko dla samej partii ale również dla prowadzonej kampanii wyborczej. Platformie w tym momencie zabraknie lidera.
Wszyscy pamiętamy ostatnie wybory parlamentarne, gdzie wobec słabych notowań Platformy, premier Donald Tusk wsiadł w autobus i rozpoczął objazd po Polsce. W konsekwencji odpowiednich posunięć strategów wyborczych i osobistego zaangażowania Tuska, PO tamte wybory wygrała.
Brak lidera
Obecne wybory samorządowe będą inne, niż te sprzed roku. Tym razem nie mamy co liczyć na najazd liderów partii politycznych na Elbląga. W naszym mieście działacze partyjni muszą sami wziąć na swoje barki ciężar kierowania kampanią wyborczą. Dlatego dla każdej formacji, która startuje w wyborach, kandydat na prezydenta miasta jest głównym liderem kampanii wyborczej. Głównie wokół niego skupia się większość działań wyborczych. To On jest twarzą całej kampanii i lokomotywą wyborczą.
Czy można się spodziewać, że Witold Wróblewski będzie takim motorem napędowym dla lokalnej Platformy? PO traci również możliwość zabrania swojego głosu w debatach kandydatów na prezydenta miasta. Wiadomo bowiem też, że media skupiają się właśnie na tych osobach. Kampania poszczególnych radnych jest często rozproszona po poszczególnych okręgach wyborczych, nie skupiona w jedną całość, powiązaną osobą lidera – kandydata na prezydenta miasta.
Witold Wróblewski jest bowiem związany z własnym komitetem wyborczym oraz popierany głównie przez Polskie Stronnictwo Ludowe. PO traci więc okazję na wykreowanie własnego lidera w Elblągu. Czyli takiej osoby, która teraz być może sukcesu wyborczego nie osiągnie. Jednak zacznie budować swój wizerunek, co może zaprocentować za cztery bądź osiem lat.
Dwa razy więcej pracy
Stąd też liderzy PO i kandydaci na radnych tej partii mogą zniknąć w natłoku kandydatów na prezydentów miasta. Bo to bowiem wokół nich będzie się skupiała cała najbliższa kampania wyborcza i zainteresowanie mediów. Platforma będzie musiała więc jakoś ułożyć się z Witoldem Wróblewskim, aby stał się On także twarzą PO w tych wyborach.
Kandydatów na radnych Platformy czeka niemal syzyfowy wysiłek, aby zaistnieć w tej kampanii wyborczej, przebić się do mediów i wzbudzić zainteresowanie dziennikarzy. Speców od marketingu politycznego w PO czeka więc nie lada wyzwanie.
Konkurencja polityczna będzie bowiem organizowała wydarzenia medialne głównie w oparciu o osobę kandydata na prezydenta miasta, który będzie twarzą list wyborczych i to On będzie głównie walczył o istnienie w mediach. PO takiego atutu mieć nie będzie.